Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał przepracować całe swoje życie w zawodzie specjalisty ds. eksportu, ponieważ ta praca wykańcza go zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Pod względem fizycznym najbardziej cierpi jego układ kostny i mięśniowy, przemęczony ciągle zajmowaną jednakową pozycją przed komputerem. Jakiś czas temu udało mi się namówić męża, żeby zrezygnował z używania fotela zagwarantowanego mu przez pracodawcę i zdecydował się na zakup własnego, wygodnego i możliwie najbardziej ergonomicznego siedziska. Skoro w pracy spędza osiem godzin w pozycji siedzącej powinien zatroszczyć się o wygodny fotel biurowy. Pracodawca uważa, że nie ma potrzeby zapewniania swoim pracownikom lepszych warunków pracy, bo te, które im proponuje i tak są zaliczane do jednych z lepszych. Mąż nawet nie próbował namawiać szefa na zakup nowych foteli biurowych – wiedział, że i tak nic z tego nie wyjdzie.
Oprócz zdrowia fizycznego, na wykonywaniu obowiązków specjalisty, specjalista ds. eksportu Gdynia, cierpi również psychika mojego męża. Mąż, nawet będąc w domu i nie zajmując się sprawami zawodowymi, cały czas ma w głowie obecne zadania i rozmyśla nad ich wykonaniem. Na weekendach co chwila sprawdza służbowego maila by dowiedzieć się, czy dany klient lub kontrahent przesłał nowe informacje lub poinformował o dostarczeniu zamówienia. Od kiedy mąż rozpoczął karierę w zawodzie specjalisty wyraźnie się postarzał i schudł jakieś dziesięć kilogramów. Praca ma na niego bardzo negatywny wpływ.