Już drugi dzień męczę się z wielkim raportem, jaki mój szef zażyczył sobie zobaczyć na swoim biurku do końca tego tygodnia. W raporcie mam przedstawić wszystkie osiągnięcia działu eksportu od początku tego roku kalendarzowego, czyli od przeszło dziesięciu miesięcy. Raport musi zawierać tabele, omówienia, analizy, statystki i plany sprzedażowe na przyszłość. Na jego podstawie prezes ma oszacować czy warto inwestować w rozbudowę działu eksportu w swojej firmie czy zostawić wszystko tak, jak jest.

Póki co tworzony przeze mnie raport ma już pięćdziesiąt stron A4, a końca jeszcze nie widać. Dobrze, że zdecydowałem się za niego zabrać od razu po otrzymaniu takiego zlecenia, bo gdybym zaczął go tworzyć w czwartek, na pewno musiałbym zostać dłużej w pracy lub, co gorsza, wziąć pracę do siebie do domu, specjalista ds. eksportu Elbląg. Oczywiście, gdyby jedynym moim zawodowym obowiązkiem było sporządzenie tego raportu już dawno byłbym go skończył, jednak w międzyczasie muszę zajmować się obsługą klientów, kontaktować z zagranicznymi odbiorcami dostaw, uzgadniać szczegóły transportu z wykonawcami i pilotować wiele różnych spraw. Ciągłe odrywanie się od sprawy raportu sprawia, że co chwila muszę na nowo wdrażać się w aktualnie omawiany temat, przez co tracę dużo czasu i moja praca nie jest tak efektywna, jak mogłaby być. Liczę na to, że prezesowi spodoba się moja analiza i nie będzie miał do niej żadnych uwag. Mam też nadzieję, że prezes koniec końców nie zdecyduje się na żadne zmiany w dziale eksportu, bo obawiam się, że to wprowadziłoby spory chaos i znacznie pogorszyło moje warunki zatrudnienia. Dobrze jest, jak jest.

    Zostaw komentarz

    Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.**