Zupełnie nie podoba mi się ten nowy narzeczony Jagusi, mojej dwudziestoletniej wnuczki. Nie wiem co ona widzi w tych wszystkich wypielęgnowanych chłopakach przypominających wyglądem dziewczyny. Jej poprzedni narzeczony to był prawdziwy mężczyzna – odpowiednio zbudowany, o odpowiednim wyglądzie, wykształceniu i możliwości utrzymania domu i rodziny. Jagusia wspominała, że pracował jako jakiś specjalista od eksportu towarów za granicę czy coś takiego, specjalista ds. eksportu Bielsko-Biała. Nie wiem ile zarabiał, ale chyba całkiem niemało, skoro co chwila zabierał Jagienkę na jakieś wycieczki, wyjazdy i na zakupy. Jagna miała z nim bardzo dobrze i głupio zrobiła, że zostawiła go dla tego jej obecnego fircyka.

Obecny narzeczony Jagusi nie podoba mi się wcale. Jest niski, chudy i do tego jakiś taki wypłowiały. Gdy raz byli u mnie z wizytą, a ja postawiłam im pod nosem świeżutką golonkę, nowy narzeczony wnuczki tylko pokręcił nosem i powiedział, że nie je mięsa! Kto to widział, żeby chłop mięsa nie jadł! Jak się pracuje to i się potrzebuje dobrze jeść, a widać, że ten nowy narzeczony nic nie robi. Za moich czasów mięso to był rarytas obecny na stołach jedynie w niedziele lub w święta. W tamtych czasach nikomu nie przyszło do głowy żeby z własnej woli rezygnować z dobrej golonki czy schabowych.

Nic dziwnego, że w dzisiejszych czasach młodzi ludzie nie mają na nic siły – jak się nie potrafią dobrze odżywiać to i krzepy brakuje! Gdybym ja wzięła tego narzeczonego Jagienki pod skrzydła od razu by mu się odmieniło i miąsko by zasmakowało.

    Zostaw komentarz

    Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.**